Czas na urlop, czyli… zaliczanie kolejnych atrakcji turystycznych z listy najbardziej polecanych po to, by zrobić zdjęcie i natychmiast wyjść pod naporem innych turystów pragnących zrobić to samo. Nie brzmi jak przepis na idealne wakacje, prawda?
Choć moda na nowy styl podróżowania zaczęła się już kilka lat temu, wydaje się, że prawdziwa zmiana przyszła wraz z pandemią COVID-19. Zakazy, obostrzenia i lockdowny znacznie utrudniły przemieszczanie się w celach turystycznych. Wiele osób zaczęło wówczas zwracać się ku miejscom nieco bliższym i pozornie dobrze znanym. Jak się okazało, wyłącznie pozornie!
Slow travel można porównać do świąt Bożego Narodzenia takich, jakie pamiętamy z dzieciństwa. Pełnych smaków, zapachów i czynności wykonywanych bez pośpiechu: wypatrywania pierwszej gwiazdki, długich rozmów przy kominku i obserwowania wirujących płatków śniegu za oknem. Wszystko działo się w swoim rytmie. To nie znaczy, że świątecznej krzątaniny w ogóle nie było (ktoś w końcu musiał przygotować te pyszności, których zapachy rozchodziły się po całym domu), lecz wszyscy pamiętali, co tak naprawdę jest ważne. Slow travel ma dużo wspólnego ze skandynawską filozofią hygge, która polega na celebracji codzienności. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby zapakować ją do walizki i zabrać na urlop!
Wiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na pracę z dowolnego miejsca na ziemi lub zawieszenie działalności na kilka miesięcy, aby wyruszyć w długą podróż obfitującą w nowe doświadczenia. Mamy jednak dobrą wiadomość dla wszystkich, którzy nie mają nadmiarowych dni urlopowych. Podróż w stylu slow jest możliwa także w przypadku dwutygodniowych wakacji, a nawet wolnego weekendu. Slow travel to podróżowanie na swoich zasadach, zgodnie z własnymi potrzebami i „wewnętrznym harmonogramem”. To ucieczka od miejsc opanowanych przez turystów na rzecz nieco mniej znanych, ale równie pięknych (a czasem nawet piękniejszych i ciekawszych). Slow travel to smakowanie każdej minuty urlopu. To rozmowy z mieszkańcami, właścicielami hotelu, w którym się zatrzymujemy, to próbowanie lokalnych potraw, kupowanie na miejscowych bazarach i obcowanie z przyrodą. Bez pośpiechu, zbyt częstego patrzenia na zegarek czy… ekran smartfona.
Slow travel to często także planowanie wakacji w mniej popularnych terminach – przed sezonem lub zaraz po nim, kiedy już/jeszcze jest ciepło, a omijają nas letnie tłumy. Zazwyczaj w tych terminach obiekty nie są tak oblegane i można cieszyć się większym spokojem i kameralnością. To doskonale sprawdza się w przypadku osób, które nie są uzależnione od szkolnych wakacji dzieci lub które chcą właśnie po nich odpocząć na przykład we dwoje. Także turystyczne atrakcje stają się bardziej dostępne, a szlaki nie tracą wcale na swoim uroki, wręcz przeciwnie – mamy szansę na przemierzenie ich w ciszy i bez zgiełku. Slow travel to także tzw. odwrócone weekendy, kiedy nie zaczynamy wypoczynku w piątek, a w niedzielę. Nawet takie dwa dni urlopu potrafią zdziałać cuda, o ile trafimy na odpowiednią, poweekendową niespieszną aurę.
Przygody z nowym stylem podróżowania nie musisz zaczynać od skandynawskich gór czy nepalskich wiosek. Polska ma wiele do zaoferowania dla miłośników podróżowania w stylu slow: mazurskie jeziora, kaszubskie lasy, nadmorskie wsie lub dolnośląskie miasteczka skryte tuż obok najbardziej obleganych miejscowości. Podróżowanie w stylu slow nie oznacza, że wszyscy musimy zrezygnować z odwiedzin w najsłynniejszych muzeach, katedrach i pałacach, porzucając oglądanie dzieł Da Vinci i Moneta na rzecz biwakowania pod gołym niebem. W modzie na slow – slow life, slow food, slow travel – chodzi przede wszystkim o to, by podążać za własnymi potrzebami i dostrzec niezwykłość w codzienności.
Choć Trójmiasto w szczycie sezonu turystycznego jest jednym z najbardziej obleganych regionów w kraju, także tu można odpocząć w stylu slow. Szczególnie zapraszamy do Sulęczyna i Leśnego Dworu, który otaczają łąki, lasy i jeziora. To doskonała baza wypadowa do Trójmiasta, które warto odwiedzić także poza sezonem np. wiosną lub jesienią. Przekonaj się, że slow travel w Gdańsku i okolicach jest możliwe!
fot. Wioletta Kado